Symbole OUN-UPA i ‘Wilcze Haki’ na PGE Narodowym - Skandal z Symbolami Nacjonalizmu

Skandal z Symbolami Nacjonalizmu podczas Koncertu Maksa Korża
W letni wieczór 9 sierpnia 2025 roku, gdy słońce chyliło się ku zachodowi nad Warszawą, PGE Narodowy – monumentalny symbol polskiej państwowości, zbudowany na gruzach dawnego Stadionu Dziesięciolecia – wypełnił się po brzegi. Ponad 50 tysięcy fanów, w większości młodych migrantów z Ukrainy i Białorusi, przybyło na koncert białoruskiego rapera Maksa Korża. Bilety wyprzedały się w rekordowym tempie pięciu dni, ustanawiając nowy rekord dla solowych wykonawców na tym obiekcie. Ale to, co miało być świętem muzyki – energetycznej mieszanki rapu, popu i ulicznej szczerości – szybko przerodziło się w burzę kontrowersji. W sieciach społecznościowych wybuchł skandal: oskarżenia o propagowanie banderyzmu, flag Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), a nawet nazistowskich symboli znanych jako "Wilcze Haki". Na Stadionie Narodowym, w sercu Polski, gdzie echo historycznych ran wciąż brzmi głośno.
Wszystko zaczęło się od krótkiego nagrania zamieszczonego na platformie X (dawniej Twitter) przez konto "Codziennik z Mordoru" @mordownik4u, które szybko zyskało tysiące udostępnień. Film, trwający niespełna minutę, pokazuje tłum falujący w rytm muzyki Korża, dym unoszący się nad sceną i czerwone ekrany wiszące nad głowami publiczności. Na ekranach – teksty po rosyjsku, wzywające do pokoju i solidarności, ale w tle, pośród flag ukraińskich (niebiesko-żółtych), migają czerwono-czarne proporce, kojarzone z OUN-UPA, oraz symbole przypominające Wolfsangel – "Wilczy Hak", runiczny znak używany przez oddziały SS podczas II wojny światowej, a dziś adaptowany przez niektóre grupy neonazistowskie.
"Wczoraj podczas koncertu na @PGENarodowy doszło do propagowania banderyzmu-flagi OUN-UPA i nazistowskich symboli 'Wilczych Haków', używanych przez oddziały SS. Na Stadionie Narodowym, symbolu Polski. Rozumiecie to?" – brzmiał opis posta, który do 10 sierpnia zebrał ponad 1891 polubień i 500 udostępnień. Analiza nagrania, przeprowadzona z użyciem narzędzi do weryfikacji mediów, potwierdza obecność tych symboli. Większość tłumu macha flagami Ukrainy, ale w kilku ujęciach widać czerwono-czarne sztandary, a na koszulkach niektórych fanów – stylizowane "Wilcze Haki". Czy to spontaniczny akt solidarności z walczącą Ukrainą, czy celowa prowokacja? Zarząd PGE Narodowego w oficjalnym oświadczeniu, opublikowanym na swojej stronie, stwierdził: "Koncert odbył się bez incydentów, a symbole prezentowane przez publiczność nie były elementem produkcji artystycznej. Nie tolerujemy propagowania ideologii ekstremistycznych, ale nie mamy kontroli nad indywidualnymi zachowaniami widzów". Brak reakcji policji na miejscu – mimo obecności służb porządkowych – tylko podsycił spekulacje.
Świadkowie i głosy z tłumu: "To nie banderyzm, to opór" Aby zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się na stadionie, skontaktowałem się z kilkoma uczestnikami koncertu. Anna, 28-letnia Ukrainka mieszkająca w Warszawie od 2022 roku, która prosiła o anonimowość ze względu na obawy przed hejtem, opisała atmosferę jako "elektryzującą, ale pokojową". "Przyjechaliśmy posłuchać Korża, bo on jest nasz – Białorusin, który potępił wojnę. Te flagi? Czerwono-czarne to symbol oporu, walki z Rosją, nie z Polską. Dla nas Bandera to bohater antykomunistyczny, nie morderca. Ale rozumiem, dlaczego Polacy się denerwują – historia jest skomplikowana". Anna odwołała się do piosenki Korża "Swój dom" (2022), antywojennego hymnu dedykowanego Ukrainie, w którym raper śpiewa: "Prawda jest po stronie tego, kto broni swojego domu".
Z drugiej strony, polski fan, Michał z Warszawy, który był na koncercie z przyjaciółmi, czuł dyskomfort. "Widziałem te flagi i symbole – to jak policzek dla nas. Mój dziadek przeżył Wołyń, opowiadał o rzezi. Jak można to wyświetlać w Polsce, gdzie Ukraińcy dostają tyle pomocy?" – powiedział w rozmowie. Jego słowa echo w setkach komentarzy pod postem na X: "Zarząd stadionu powinien podać się do dymisji i dostać zarzuty za propagowanie nazizmu" – pisał użytkownik @Propagator_Ryku
. Inny użytkownik, @YolandaEdyta , porównywał: "Braun nie może wynająć salki, a banderowska dzicz ma Stadion Narodowy?".Eksperci, z którymi rozmawiałem, podkreślają złożoność. Dr Jarosław Hrycak, ukraiński historyk cytowany w analizie Wilson Center, argumentuje, że Bandera i UPA nie są podstawą ukraińskiej tożsamości, ale symbolem walki o niepodległość, skierowanym przeciw Rosji, nie Polsce. "Aktywne używanie Bandery po Euromajdanie było antyrosyjskie, nie antypolskie" – twierdzi Hrycak. Z kolei polski historyk Andrzej Portnov z European University Viadrina ostrzega: "Glorifikacja OUN-UPA w Ukrainie może być wewnętrzną sprawą, ale decyzje o nazwach ulic czy symbolach wpływają na politykę zagraniczną"
Aby zrozumieć, dlaczego kilka flag na koncercie wywołuje taką burzę, trzeba cofnąć się do lat 1943–1945. Wówczas, na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej – terenach II Rzeczpospolitej anektowanych przez ZSRR po pakcie Ribbentrop-Mołotow – UPA, zbrojne ramię OUN-B pod wodzą Stepana Bandery, przeprowadziła czystki etniczne. Historycy szacują, że zginęło 50–100 tysięcy Polaków, głównie cywilów, w tym kobiety i dzieci. Cel: "Oczyszczenie rewolucyjnego terytorium z ludności polskiej" – jak pisało OUN. W odwecie Polacy zabili około 2–3 tysięcy Ukraińców. Te wydarzenia, znane jako rzeź wołyńska, pozostają raną w polskich sercach. Bandera, dla Ukraińców symbol oporu przeciw Sowietom (zamordowany przez KGB w 1959 roku), w Polsce jest postrzegany jako kolaborant nazistów i architekt ludobójstwa. Relacje polsko-ukraińskie, wzmocnione po rosyjskiej inwazji w 2022 roku, wciąż obciąża ta pamięć. Polska przyjęła miliony ukraińskich uchodźców, udzieliła ogromnej pomocy wojskowej i humanitarnej. Ale incydenty jak ten na PGE Narodowym – czy wcześniejsze, jak zmiana nazwy ulicy w Kijowie na Prospekt Bandery – prowokują reakcje.
W 2023 roku polski premier Mateusz Morawiecki ostro krytykował ukraińskie upamiętnienia Bandery, mówiąc: "Glorifikacja Bandery jest nie do przyjęcia". Z kolei ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski w 2023 roku apelował o pojednanie, ale unikał potępienia OUN-UPA, widząc w nich bohaterów walki z Rosją.Maks Korż sam nie jest kontrowersyjny w tym kontekście. Białoruski raper, urodzony w 1988 roku w Luninecu, potępił inwazję Rosji na Ukrainę w 2022 roku, odwołał koncerty w Rosji i uciekł z Białorusi po wezwaniu na "rozmowę polityczną" w 2024. Jego piosenki, jak "Nebo pomoże nam" czy antywojenna "Swój dom", rezonują z młodymi z postsowieckich krajów. Ale jego publiczność – mieszanka Białorusinów, Ukraińców i Rosjan – niesie ze sobą bagaż polityczny. W 2016 roku Korż był zbanowany w Ukrainie za koncert na Krymie, ale później rehabilitowany za pro-ukraińską postawę.
Skandal ujawnia głębokie pęknięcia. Z jednej strony, polscy nacjonaliści, jak ci z Konfederacji, domagają się deportacji i zakazu symboli – "Pakować takie kurwy w furgony i na granicę" – pisał
@Razwiedkin na X.
Z drugiej, ukraińscy migranci widzą w czerwono-czarnych flagach symbol oporu przeciw Putinowi, nie antypolski manifest. "To nie banderyzm, to walka o przetrwanie" – mówi Ołeksandr, ukraiński student w Warszawie, którego rodzina uciekła z Charkowa.
Eksperci ostrzegają przed konsekwencjami. "Takie incydenty mogą podsycać antyukraińskie nastroje w Polsce, osłabiając solidarność wobec Rosji" – mówi dr Grzegorz Motyka, historyk specjalizujący się w relacjach polsko-ukraińskich. Według raportu Wilson Center z 2023 roku, wojna pamięci o Wołyniu trwa, bo Ukraina unika potępienia OUN-UPA, a Polska domaga się ekshumacji ofiar.
Czy Polska powinna zakazać tych symboli, jak proponuje PiS w projekcie ustawy z 2024 roku, umieszczając "banderyzm" obok nazizmu?
A może dialog, jak sugeruje Zełenski i prezydent Andrzej Duda w wspólnym oświadczeniu z 2023: "Pojednanie, ale nie zapomnienie"?
Ten koncert na PGE Narodowym to nie tylko muzyka – to lustro, w którym odbija się skomplikowana rzeczywistość. Jak pogodzić wsparcie dla Ukrainy w wojnie z Rosją z pamięcią o Wołyniu?
Czy symbole oporu dla jednych mogą być raną dla drugich?
I wreszcie: czy Polska, jako gospodarz milionów Ukraińców, może pozwolić na takie manifestacje, ryzykując eskalację napięć społecznych?
W erze, gdy historia miesza się z teraźniejszością, odpowiedzi nie są proste. Ale bez refleksji – nad przeszłością i przyszłością – ryzykujemy, że cienie Wołynia zasłonią nam widok na wspólnego wroga.
- Wiadomości krajowe
- Polityka
- Społeczeństwo
- Sport
- Styl życia
- Gospodarka / Biznes
- Wiadomości lokalne
- Wiadomości zagraniczne
- Kultura i Rozrywka
- Technologia
- Nauka i Zdrowie
- Motoryzacja
- Opinie i Felietony
- Wydarzenia
- Prawo i wymiar sprawiedliwości
- Świat
- Wojsko i obronność
- Kulinaria
- Porady
