„Asia, nasz filar kabaretu” — ucieczka przed ciszą na scenie i w życiu

„Asia, nasz filar kabaretu” — ucieczka przed ciszą na scenie i w życiu
17 lipca 2025 roku odeszła Joanna Dorota Kołaczkowska (ur. 22 czerwca 1966, zm. 17 lipca 2025), znana między innymi z kabaretów Drugi Garnitur (1988–1989), Potem (1989–1999) i Hrabi (od 2002), a także z działalności w radiu i telewizji . Dziennikarze i środowisko artystyczne podkreślają, że jej talent rozśmieszania ludzi był „fenomenem”, a jej odejście — stratą nie do zapełnienia.
Walka z przeciwnikiem wewnętrznym — choroba, która krążyła po cieniu
W kwietniu 2025 r. Kabaret Hrabi ujawnił, że Kołaczkowska zmaga się z nowotworem — tym samym, który w latach 90. zaatakował ją jako czerniak w czasie ciąży, co pozostawiło traumę rozpoznaną przez nią samą jako kancerofobię. Cytowała w wywiadzie:
„Przeżywałam głęboki lęk przed cierpieniem, utratą bliskich, odejściem…”
W komunikacie kabaretu napisano:
„Wyczerpaliśmy […] wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił”
Kwestią otwartą pozostaje pytanie, jakie terapie były podejmowane — czy leczono ją lekami najnowszej generacji, immunoterapią? Dokumentacja medyczna pozostaje chroniona, ale z ust głównych aktorów tego dramatu — jej najbliższych — pada apel: lepiej finansować badania i wspierać dostęp do innowacyjnych terapii w Polsce.
Głosy zebrane spośród światła reflektorów i półmroku
– Dariusz „Kamol” Kamys, współzałożyciel Kabaretu Hrabi, brat Joanny, w rozmowie telefonicznej podkreśla:
„Asia była sercem grupy. Bez niej Hrabi straciło rytm, barwę, ducha.”
Jego głos jest spokojny, chwilami głos łamią się slowa: „Budowała u nas atmosferę otwartości, a jednocześnie potrafiła bronić granic…”.
– Szymon Majewski, jej wieloletni współprowadzący podcast „Mówi się”, wspomina:
„Była jak latarnia — prosta, szczera, a jednocześnie zaskakiwała głębią. Nigdy nie odpuszczała ani inspiracji, ani siebie.”
– Teatr Rampa, gdzie występowała w latach 90. z Potemami, nie kryje żalu: sceny bez niej straciły „na mocnym kontraście, na tym właśnie komicznym uderzeniu, które ona niosła”. To nie tylko kwestia jej tekstów, ale też wyjątkowej mimiki, rytmu, gestu.
Jej odejście to nie tylko deficyt osobowy — to wyrwa w ciągłości historycznej nurtu kabaretu literackiego w Polsce. Kabarety Drugi Garnitur i Potem były w latach 80.–90. przestrzenią oporu wobec sztywnej rzeczywistości politycznej PRL, a potem wolnej transformacji. W roli artystki, ale też autorki tekstów, Joanna przyczyniała się do kształtowania języka tej opozycyjnej kreatywności.
Po roku 2002, współtworząc Hrabi, budowała nową erę — sintezę formy i ironii, absurd i głęboką refleksję. Jej piosenki („Song porzuconej”, „Bakteria w całusie” i inne) rezonowały z pokoleniem wychowanym w latach 90., w czasach transformującego się społeczeństwa.
Systemowo, jej śmierć to alarm: środowisko kabaretowe, coraz mniej finansowane i pozycjonowane w mediach publicznych, musi zadbać o archiwizację, edukację i obywatelsko-kulturową pamięć.
Wielu publicystów otwarcie pyta: czy w walce o sensowną kulturę przegapiono moment, w którym należy wspierać artystów nie medialnymi awanturami, ale konstruktywnymi rozwiązaniami?
Niektórzy twierdzą, że instytucjonalne programy zdrowotne dla twórców są niewystarczające, inni — że odpowiedzialność ponosi sam twórca, który powinien starać się o profilaktykę i ubezpieczenie. Pojawiają się zachęty do budowy fundacji imienia Kołaczkowskiej — ale czy to wystarczy?
Krytycy: „Autentyzm Asi polegał na osobistej uczciwości — nie uciekała w duchowe uproszczenia. Propozycje upamiętnień niech niosą konkrety: warsztaty, film, archiwum audio.” To nie sentyment, ale narzędzie kulturowej odpowiedzialności.
Przez trzy dekady śmiech, który ona tu rzucała, był ostry jak komentarz, a jednak niesiony łagodnością; groteska, choć cierpka, utrzymywała balans między ironii a serdecznością. Pokazując absurd codzienności, kierowała uwagę na człowieka — jego samotność, pamięć, obawy.
Jak pisała w wywiadach:
„Na scenie jestem siłą, ale w życiu często byłam ofiarą losu. To paradoks. Wobec sceny jestem wolna.”
To zdanie samo w sobie staje się symboliczne: pokazuje nie roszczenie, ale sprzeczność — twórcy, który idzie na konfrontację z własną słabością, ale jednocześnie znajduje narzędzie — humor — aby ją oswoić. I wie, że publiczność nie chce sztuczności, chce autentyzmu.
Pytania, które pozostają otwarte
-
Czy potrafimy tworzyć społeczny system wsparcia zdrowotnego dla artystów, by ich odejścia nie były wyłącznie osobistą tragedią, ale alarmem społecznym?
-
Jak uczcić dorobek Asi, by służył przyszłym pokoleniom — w archiwizacji, pedagogice, inspiracji?
-
W jaki sposób środowisko kabaretu zachowa jego autentyczność i siłę prowokacji, bez upraszczania kreatywności do memów i lajków?
Joanna Kołaczkowska rozmawiała ze słuchaczami, ale też ze sobą — łagodząc lęk, dotykała kruchości istnienia w absurdzie rzeczywistości. Jej śmiech był refleksyjny, jej cisza — wyrazem szacunku. Scena, którą opuszcza, pozostawiła immanentną pustkę — ale też energię do zadawania pytań trudnych, pięknych, potrzebnych.
Na jej przykładzie widać, że kabaret literacki to nie kawiarniany humor — to potencjał społecznego dialogu. I choć Asia odeszła, echo jej słów zostaje — byśmy umieli zawołać w najgłębszym momencie: „Andrzeju…?”
Nie była tylko artystką, była symbolem: humoru jako formy życiowej odporności, sceny jako mikroświata społecznego i wolności. W czas, gdy cofamy się coraz częściej do zrozumienia roli kultury, jej postać zdaje się przypominać symboliczny żar — choć gasnący, to wciąż oświetlający drogę refleksji.

- Wiadomości krajowe
- Polityka
- Społeczeństwo
- Sport
- Styl życia
- Gospodarka / Biznes
- Wiadomości lokalne
- Wiadomości zagraniczne
- Kultura i Rozrywka
- Technologia
- Nauka i Zdrowie
- Motoryzacja
- Opinie i Felietony
- Wydarzenia
- Prawo i wymiar sprawiedliwości
- Świat
- Wojsko i obronność
- Kulinaria
- Porady
