Brutalny atak na placu zabaw w Krakowie. 11-latek kopnięty w twarz — dramat rodziny i pytania o bezpieczeństwo dzieci

Co się dzieje na naszych placach zabaw? Miejsce, które powinno być ostoją beztroskiej radości dla dzieci, zamieniło się w scenę brutalnego ataku. W Parku Zaczarowanej Dorożki 37-letni mężczyzna, obywatel Ukrainy, kopnął 11-letniego chłopca w głowę. Dziecko natychmiast straciło przytomność i upadło na ławkę, wywołując panikę wśród obecnych na miejscu osób.

Z relacji świadków i ojca chłopca

„To było jak scena z koszmaru” — mówi pan Tomasz, ojciec zaatakowanego dziecka. „Mój syn bawił się z innymi dziećmi, gdy nagle ten mężczyzna pojawił się jak znikąd i kopnął go prosto w twarz. Bez ostrzeżenia, bez powodu.”

Choć sprawca tłumaczył, że jego syn miał być wcześniej popchnięty przez chłopca, nikt nie spodziewał się takiego wybuchu agresji. „Reakcja była niewspółmierna. To była brutalność, nie obrona” — dodaje świadek zdarzenia.

Stan dziecka i reakcja służb

Po ataku chłopiec stracił przytomność. Na miejsce natychmiast wezwano pogotowie, a dziecko trafiło do szpitala, gdzie lekarze walczą o jego zdrowie.

Mężczyzna został zatrzymany przez policję. Badania wykazały, że nie był pod wpływem alkoholu czy narkotyków, co dodatkowo zdumiewa — jak to możliwe, że ktoś w pełni świadomy może dopuścić się takiego czynu?

Społeczność wstrząśnięta

Mieszkańcy Krakowa są zszokowani i zaniepokojeni. „Czy na placu zabaw nie można już czuć się bezpiecznie? Co się dzieje z ludźmi?” — pyta pani Anna, mieszkanka pobliskiego osiedla.

To zdarzenie wywołało falę dyskusji na temat odpowiedzialności dorosłych i bezpieczeństwa dzieci w przestrzeni publicznej. Czy w dobie narastających napięć społecznych i migracji rośnie też skala podobnych incydentów? Czy system opieki społecznej i służby porządkowe działają wystarczająco skutecznie?

Jakie konsekwencje czekają sprawcę?

Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia oraz spowodowania uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu do 5 lat więzienia, a także dozór policyjny i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego i świadków.

„Sprawiedliwość musi być nie tylko wymierzona, ale i widoczna” — mówi prokurator prowadzący sprawę.