Wandalizm na osiedlu Piastowskim. Sprawcą 27-letni obywatel Ukrainy
Wandalizm na osiedlu Piastowskim. Sprawcą 27-letni obywatel Ukrainy
W Poznaniu w ciągu jednej...
Między ambicją modernizacji a realiami fiskalnymi — Polska pod rządami Donalda Tuska balansuje na granicy zadłużenia, które może ograniczyć zdolność państwa do reagowania na zewnętrzne zagrożenia.
W cieniu rosnących cyfr, gdzie dług publiczny staje się nie tylko liczbą w bilansie, lecz miarą narodowej wytrzymałości, Polska pod rządami Donalda Tuska zmaga się z paradoksem: ambicjami modernizacji państwa, które mogą podminować jego fundamenty fiskalne. Sytuacja finansowa Polski w 2025 roku rysuje się jako mapa napięć, gdzie linie deficytu krzyżują się z projekcjami długoterminowymi, odsłaniając szczeliny w strukturze instytucjonalnej. Projekt budżetu na 2026 rok, złożony do Sejmu wraz ze Strategią Zarządzania Długiem Publicznym na lata 2026–2029, przewiduje, według oficjalnych prognoz Ministerstwa Finansów, relację państwowego długu publicznego do PKB na poziomie 48,9% w 2025 roku i 53% w 2026 roku – w ujęciu krajowej metodologii, która jest węższa niż unijna.
Jednak prognozy Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego malują szerszy obraz: dług sektora publicznego może wzrosnąć z 55,3% PKB w 2024 roku do 58% w 2025 i nawet 65,3% w 2026, osiągając 65% do 2029 roku w scenariuszu bazowym.
To nie jest nagły skok, lecz kumulacja trendu, który przyspieszył po zmianie władzy w 2023 roku – kiedy relacja długu do PKB wynosiła około 49,5% według danych opozycji,
choć aktualne szacunki Eurostatu wskazują na 53,5% w trzecim kwartale 2024.
Symbolika tych liczb wykracza poza arytmetykę: one ucieleśniają transformację od względnej stabilności fiskalnej, jaką chwalił się poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS), do ery, w której koszty obsługi długu mogą pochłonąć 2,6–2,7% PKB do 2029 roku, ograniczając przestrzeń na inwestycje w obronność czy infrastrukturę.
Te przemiany odsłaniają instytucjonalne mechanizmy, które, zamiast działać jak amortyzatory, potęgują napięcia ustrojowe. Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, stworzony za czasów PiS do finansowania modernizacji armii poza zwykłym budżetem MON, stał się punktem zapalnym. Opozycja oskarża rząd o blokowanie płatności z tego funduszu, co prowadzi do opóźnień w kluczowych zakupach, takich jak pociski rakietowe dla myśliwców F-35 – samolotów, które Polska nabyła w ramach strategicznego sojuszu z USA, lecz bez pełnego uzbrojenia grożą pozostaniem symbolem niespełnionych ambicji.
Mariusz Błaszczak, były minister obrony, proponując nowelizację ustawy o obronie ojczyzny, argumentuje, że zobowiązania funduszu powinny być spłacane spoza budżetu MON, by uniknąć "bankructwa" resortu – co interpretuje jako "test" dla obecnego ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza na lojalność wobec interesów narodowych ponad partyjnymi.
To ujawnia patologię: relacje między Ministerstwem Finansów a MON przypominają szachownicę, gdzie minister finansów Andrzej Domański, zdaniem krytyków, "szantażuje" resort obrony, wymuszając cięcia w imię dyscypliny fiskalnej, podczas gdy zewnętrzne zagrożenia, jak rosyjska agresja na Ukrainie, wymagają bezkompromisowych wydatków na bezpieczeństwo. Spektrum odpowiedzi na te wyzwania jest szerokie i polaryzujące, odzwierciedlając głębokie podziały w polskim krajobrazie politycznym. Opozycja PiS, reprezentowana przez ekonomistę Zbigniewa Kuźmiuka, alarmuje, że Polska stała się "najszybciej zadłużonym krajem w UE", z długiem potencjalnie sięgającym 75,3% PKB do 2029 roku – wizją, która, choć wyższa od oficjalnych prognoz, podkreśla "niewytłumaczalną" eskalację od poziomu 49,5% na koniec ich rządów.
Andrzej Śliwka dodaje, że jedyny budżet bez deficytu w historii III RP – w 2020 roku za PiS – był dowodem "odpowiedzialnej polityki fiskalnej", kontrastując z obecnym "malowaniem trawy na zielono" pośród rosnącego bezrobocia i zadłużenia.
Z drugiej strony, rząd Tuska, poprzez zapewnienia Kosiniaka-Kamysza, utrzymuje, że pociski dla F-35 "będą kupowane" i "wszystko jest na dobrej drodze",
podkreślając zgodność z unijnymi regułami fiskalnymi, które wymuszają redukcję deficytu.
Media, od konserwatywnych portali jak Poland Daily po główne dzienniki, amplifikują te narracje, podczas gdy środowiska prawnicze wskazują na ryzyko naruszenia konstytucyjnych limitów długu (60% PKB), a obywatele, w sondażach, wyrażają obawy o emerytury i renty jako pierwsze ofiary cięć.
Te odmienne interesy – opozycji w demaskowaniu "planu ruiny", rządu w stabilizacji – ukazują, jak finanse publiczne stały się areną walki o narrację o państwie. Osadzone w szerszym tle, te wydarzenia nabierają znaczenia historycznego i ideologicznego. Od 2015 roku, gdy PiS przejęło władzę, Polska doświadczyła ekspansji fiskalnej – programy socjalne jak 500+ finansowane z uszczelnienia VAT, zrównoważony budżet w 2020 mimo pandemii (choć krytykowany za "księgowe sztuczki" z wydatkami poza budżetem).
Powrót Tuska w 2023 roku, po erze liberalno-centrowej koalicji, zderzył się z kontekstem wojny w Ukrainie, inflacji i napływu funduszy unijnych z KPO, które miały stymulować wzrost, lecz wymagają dyscypliny. Prawnie, unijne reguły fiskalne (jak limit deficytu 3% PKB) narzucają rygor, odsłaniając napięcia między suwerennością narodową a integracją europejską. Ideologicznie, to starcie konserwatywnego patriotyzmu PiS, priorytetyzującego obronę, z pragmatycznym liberalizmem Tuska, skupionym na zrównoważeniu – co ujawnia głębszą kondycję państwa: mechanizmy kontroli, jak NBP czy Trybunał Konstytucyjny, stają się narzędziami w relacjach władzy, gdzie dług nie jest tylko ekonomią, lecz metaforą dziedzictwa dla przyszłych pokoleń.
Czy w tej spirali zadłużenia Polska odnajdzie równowagę, czy też dług stanie się łańcuchem, który skrępuje jej aspiracje wielkiego gracza w Europie Środkowej, pozostaje pytaniem, które wisi nad Warszawą jak cień niespełnionych obietnic.
Wooble - Polski serwis społecznościowy
Wsłuchaj się w głos swojego miasta. Pozwól usłyszeć siebie.Twój głos. Twoje miasto. Twoja społeczność.
Ładowanie...