Bez MSZ, za to z Trumpem: samodzielna gra prezydenta Nawrockiego

0
967

Bez MSZ, za to z Trumpem: samodzielna gra prezydenta Nawrockiego

W cieniu Gabinetu Owalnego, gdzie sojusze rysują się jak linie na mapie frontu, polski prezydent Karol Nawrocki stanie twarzą w twarz z Donaldem Trumpem – bez cienia ministra spraw zagranicznych u boku, co przypomina o kruchości instytucjonalnych szwów w państwie nad Wisłą. Ta wizyta, zaplanowana na 3 września 2025 roku, nie jest jedynie kurtuazyjnym gestem; to debiut Nawrockiego na arenie międzynarodowej, zaraz po jego zaskakującym, acz wąskim zwycięstwie w wyborach prezydenckich, które wyniosło na pierwszy plan figurę historyka i byłego szefa Instytutu Pamięci Narodowej. 

Zaproszenie od Trumpa, który powrócił do Białego Domu po triumfie w 2024 roku, podkreśla ideologiczne pokrewieństwo: obaj liderzy, z ich populistycznym zacięciem i sceptycyzmem wobec multilateralizmu, widzą w sobie nawzajem sojusznika w erze "America First" i "Poland First"

Spotkanie rozpocznie się o 11:25 w Gabinecie Owalnym, by przejść w robocze śniadanie plenarne, gdzie na stole pojawią się kwestie bezpieczeństwa regionalnego, współpracy zbrojeniowej – z USA jako kluczowym dostawcą dla polskiej armii – oraz energetyki, w tle negocjacji Waszyngtonu z Moskwą i Kijowem. 

Jak podkreśla Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta, to okazja do umocnienia bilateralnych więzi na "obopólnie korzystnych warunkach", z naciskiem na aktywność amerykańską w Europie Środkowej. Jednak absencja przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) – resortu podległego premierowi Donaldowi Tuskowi i jego centrowej koalicji – nie jest przypadkowa; to symptom głębszych zmian w polskim systemie władzy. Konstytucja RP, w artykule 133, przyznaje prezydentowi rolę reprezentanta państwa na zewnątrz, lecz obliguje go do współdziałania z rządem i ministrem spraw zagranicznych, co w praktyce oznacza delikatną równowagę sił. W erze koabitacji, gdy Pałac Prezydencki i Kancelaria Premiera reprezentują przeciwstawne wizje – nacjonalistyczną, eurosceptyczną po jednej stronie, i proeuropejską, liberalną po drugiej – ta równowaga staje się polem minowym. 

Brak MSZ w delegacji odsłania patologię: prezydent, jako zwierzchnik sił zbrojnych, może forsować własną agendę, ale ryzykując izolację od profesjonalnej dyplomacji, co osłabia spójność stanowiska Polski. To nie pierwszy taki zgrzyt; podobne napięcia obserwowaliśmy za prezydentury Andrzeja Dudy, gdy konflikty z rządem PiS – a później z Tuskiem – prowadziły do dublowania wysiłków lub publicznych sporów o kompetencje. 

Dziś, w kontekście wojny na Ukrainie i negocjacji transatlantyckich, takie rozdwojenie może kosztować Warszawę wiarygodność, czyniąc ją zakładnikiem wewnętrznych waśni zamiast aktywnym graczem. Reakcje na tę sytuację rysują mapę polaryzacji. Rząd Tuska, poprzez wiceszefa MSZ Władysława Teofila Bartoszewskiego, dyskretnie podkreśla, że zaproszenie Trumpa jest skierowane wyłącznie do prezydenta, co implikuje marginalizację roli ministerstwa – a tym samym rządu – w kształtowaniu polityki zagranicznej. 

Zespół premiera próbował nawet przesłać Nawrockiemu "instrukcje" co do celów wizyty, co prezydencki rzecznik odrzucił jako "żart", podkreślając autonomię głowy państwa. 

Opozycja, w tym PiS, widzi w tym triumf suwerenności: Nawrocki, ma wolną rękę do budowania "strategicznego partnerstwa" z Trumpem, wolnego od "brukselskich kajdan". Środowiska prawnicze, jak sędzia Waldemar Żurek (obecny minister sprawiedliwości), ostrzegają przed erozją konstytucyjnych mechanizmów kontroli, gdzie prezydent mógłby uzurpować kompetencje rządu, prowadząc do quasi-autorytarnego dryfu. 

 Media dzielą się po liniach ideologicznych: konserwatywne, jak TVP World, chwalą Nawrockiego za "reprezentowanie Polski" w stylu Trumpa, podczas gdy liberalne, jak Gazeta Wyborcza, lamentują nad "fizzlem" polskiej dyplomacji, gdzie wewnętrzne konflikty osłabiają pozycję wobec Rosji. 

Obywatele, w sondażach i na platformach jak X, wyrażają mieszankę dumy z bliskości z USA i obaw o izolację w UE – co pokazuje, jak wydarzenie to katalizuje szerszą debatę o tożsamości narodowej. Osadzone w historycznym tle, to pęknięcie echo dawnych podziałów: od czasów transformacji ustrojowej w 1989 roku, gdy konstytucja miała zapobiegać koncentracji władzy, po erę PiS (2015-2023), gdy instytucje stały się areną politycznej walki. 

Ideologicznie, odsłania konflikt między suwerenizmem Nawrockiego – inspirowanym modelem Trumpa i Orbána – a integracyjnym kursem Tuska, który stawia na UE i NATO jako gwaranty bezpieczeństwa. W szerszym kontekście społecznym, po latach polaryzacji wyborczej, ujawnia kruchość państwa, gdzie relacje władzy zależą nie tylko od prawa, ale od osobistych ambicji i zewnętrznych sojuszy. To nie tyle o jednym spotkaniu, ile o systemowej podatności: w świecie, gdzie Rosja testuje granice, podzielona Polska ryzykuje marginalizację.

Czy w takim układzie polska dyplomacja, rozdarta między Pałacem a rządem, zdoła nawigować przez burzę negocjacji z Moskwą, czy też stanie się metaforą domu podzielonego, gdzie ambicje wewnętrzne przesłaniają wspólne dobro?

Wizyta Nawrockiego w Białym Domu to test nie tylko dla jego prezydentury, ale i dla odporności polskich instytucji na wewnętrzne tarcia. To, czy polska dyplomacja wyjdzie z tej próby silniejsza czy bardziej podzielona, pokażą nadchodzące miesiące.

 

Kategorie
Pogoda
Wooble

Wooble - Polski serwis społecznościowy

Wsłuchaj się w głos swojego miasta. Pozwól usłyszeć siebie.Twój głos. Twoje miasto. Twoja społeczność.

Czytaj więcej
Wooble https://wooble.pl